Mec. Jacek Bartosiak w KoLibrze: W którą stronę zmierza sytuacja międzynarodowa?
„Tak jak Rzecki wierzył w Napoleona, tak samo my jesteśmy dziś zapatrzeni w stare ośrodki, które mają dać nam bezpieczeństwo. Polska żyje w świecie z wczoraj, z jakąś Brukselą, która jest twórcą i decydentem, z NATO, które istnieje, z tym, że Zachód jako jedność ma coś zrobić z Putinem. To wyraźnie nie działa” – mówił mec. Jacek Bartosiak, ekspert Narodowego Centrum Studiów Strategicznych podczas spotkania zorganizowanego przez Stowarzyszenie KoLiber.
Prelegent rozpoczął swoją wypowiedź od analizy sytuacji na Ukrainie. Podkreślał, że Rosjanie całkowicie kontrolują przebieg wojny i gdyby chcieli, to mogliby iść aż do Kijowa.
„Armia ukraińska jest źle dowodzona. Walczy dziś sprzętem sprzed 20-30 lat. Rosjanie potrafią przykryć ogniem całe jej oddziały. Rosjanie wykorzystują broń konwencjonalną, której kraje zachodnie od lat nie posiadają. To jest wojna z ogromnym zużyciem sprzętu, a armia rosyjska pokazuje, że jej oficerowie są bardzo dobrze przygotowani” – podkreślał.
„Co jest celem Rosji? Może jej celem jest codzienne pokazywanie, że robi to, co chce. To obnaża brak wiarygodności NATO i brak jedności Zachodu. Rosjanie pokazują, że robią, co chcą i muszą być wzięci pod uwagę, bo chcą usiąść przy stole decydującym o nowym rozdaniu” – kontynuował, po czym odpowiedział na pytanie, czy Polska powinna wysyłać broń na Ukrainę. Pytał retorycznie, czy warto pomagać komuś, kto już przegrał. Dodawał, że Amerykanie sami nie pomagają otwarcie Ukrainie, ale chcą nas wykorzystywać do prowadzenia swojej polityki.
„Jak już mówiłem w KoLibrze, sytuacja na Ukrainie jest to konfrontacja amerykańsko-rosyjska o wpływy w Europie Środkowo-Wschodniej, stąd taka postawa Niemiec, które zainteresowane są spokojem w Euroazji” – mówił dalej.
Kolejnym wątkiem w jego wypowiedzi była sytuacja w Azji, ze szczególnym uwzględnieniem zmian, jakie zachodzą w podejściu Amerykanów do Bliskiego Wschodu.
„Dochodzi do zmiany sojuszy. Iran staje się sojusznikiem USA. Iran stabilizuje Bliski Wschód, pomaga zabezpieczyć sytuację z Irakiem i Państwem Islamskim. Jego nowa rola zmusza Arabię Saudyjską do prowadzenia polityki zgodnej z interesami Amerykanów” – podkreślał.
Opowiadał również o sytuacji w Chinach, gdzie aresztowano szefa bezpieki i byłego dowódcę wojsk lądowych. Postawił tezę, że jeśli chiński wzrost nie zatrzyma się w najbliższych latach, to będzie on powodem do bezpośredniej konfrontacji Chin z USA. Zwracał także uwagę na zmiany technologiczne, którą są bardzo ważne dla sytuacji geopolitycznej, a z których Polacy kompletnie nie zdają sobie sprawy.
„Amerykanie mają zamiar przenieść całe rozpoznanie strategiczne, operacyjne i taktyczne z kosmosu do przestrzeni atmosferycznej i zbudować roje dronów unoszących się na stałe na całym globie. To będą drony rozpoznawcze i bojowe, które w czasie rzeczywistym będą widziały wszystko i przekazywały informacje do USA. Roje będą zastępowalne. Przeciwnik zestrzeli 68, a system się zrekonstruuje. W tej chwili łatwiej jest zestrzelić satelitę, niż go wynieść i nie bardzo jest jak go bronić. Drony będą też miały zastosowanie cywilne np. mogą zastępować ratowników na plażach. Ogromne środki finansowe będą w to inwestowane” – zaakcentował. Następnie przedmiotem analizy prelegenta była kwestia zakupu systemu Wisła przez polskie wojsko.
„Ja mam w ogóle wątpliwości czy powinniśmy go mieć. Koszt rozmija się z efektem. Jeżeli Rosja uderzałaby na Polskę rakietami balistycznymi, to nie jesteśmy w stanie systemem Wisła, który kosztuje 20 mld, ochronić czegokolwiek. Zestrzelimy może 3 Iskandery i to pod warunkiem, że w ogóle w nie trafimy. Czy MON zdaje sobie sprawę z tego, że jedna rakieta balistyczna jest wielokrotnie tańsza, niż antyrakieta? Po drugie, nikt nie strzelał przeciw atakowi saturacyjnemu czyli np. gdy wystrzelono 800 rakiet. Po trzecie rakiety mogą lecieć pionowym lub płaskim torem. Bardzo trudno trafić w rakietę balistyczną, a tym bardziej rakietę klasy Iskander, która jest najnowocześniejsza na świecie i nikt do niej nie strzelał. Lepiej zainwestować w prawdziwe zdolności odstraszania własnego, zbudowanie systemu potrafiącego oddać. Jeżeli ma się własny system odstraszania, to wówczas sojusznicy muszą prowadzić politykę uspokajania nas czyli politykę spełniania naszych potrzeb. Bo wtedy my możemy eskalować” – podkreślał Bartosiak, zaznaczając, że na razie Polski raczej nie stać na takie rozwiązanie.
„Amerykanie próbują uciec do przodu. Np. pracują nad bronią kierowaną energią. Jesteśmy w przededniu rewolucji technologicznej. Jeśli my kupimy system Wisła: dwie, trzy baterie, to nie powstrzymamy tych rakiet, tym bardziej jeśli będą z ładunkami nuklearnymi” – dodawał. Jak mówił dalej, analizując zmiany geopolityczne, jest spora szansa, że Rosja się rozpadnie, ale wchodzimy w bardzo niebezpieczny moment, ponieważ Rosjanie są zdeterminowani i zachowują się tak, jakby wiedzieli o rozwoju wypadków dużo więcej, niż my.
„To, że Zachód tak się zachowuje i że Amerykanie nakazują Ukrainie deeskalację, to stwarza duży potencjał wybuchu wojny. Paradoksem Rosji jest to, że są słabi ekonomicznie, ale bez nich nie da się stworzyć architektury bezpieczeństwa. Amerykanie nie chcą twardo postawić sprawy. Wtedy Rosjanie by się bali, że skończy się strategiczną wymianą nuklearną” – kontynuował.
„Amerykanie cenzurowali informacje armii ukraińskiej. Prowadzili swoją politykę, a nie ukraińską. Jak ktoś ma rozpoznanie, to kontroluje pole bitwy. Przekazywano te dane tak, by Ukraińcy nie strzelali do Rosjan za granicę. Rosjanie strzelali przez granicę, a Ukraińcy nie mogli. Jaki wniosek? Co powinno jako pierwsze zostać kupione? Własne rozpoznanie strategiczne niezależne od NATO. To my mamy decydować czym uderzamy i kiedy wkraczamy do akcji” – zaakcentował.
„Mamy podobną sytuację, jak we wrześniu 1939 roku, lecz łatwiejszą, a prowadzimy głupszą politykę. To nie jest nasza konfrontacja i jest ponad nasze siły, a się sami na nią zapisujemy. W 1939 roku trzeba było kunsztu, by uniknąć wejścia w wojnę, teraz byłoby to proste. To tyle odnośnie tego kto prowadzi nieroztropną politykę: Polska, Niemcy czy Orban. Wiem, że to jest obrazoburcze w kontekście różnych poglądów politycznych, ale powinno liczyć się tylko to, czy Polska będzie po tej konfrontacji silniejsza czy słabsza. Nic innego nie ma znaczenia. Nie liczy się to, czy jesteśmy pierwsi w szeregu walki o wolność i demokrację. Liczy się to, abyśmy byli najsilniejsi, albo możliwie najmniej słabi i wszystko powinno być podporządkowane temu celowi, abyśmy nie wyszli z tej konfrontacji tak, jak wyszliśmy z II wojny światowej” – podsumował mec. Bartosiak.
Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/sets/72157651636338955/